Część IV – Życie w obecności Pana a wspólnota
1. Flp 4, 2-9
Prawdziwy Syzyg, a Syzyg oznacza: w pełni zasługujący na miano współniosącego jarzmo. Jakoś mocno uderza mnie wezwanie Pawła skierowane do Syzyga. Czyżby Pan i ode mnie pragnął takiej postawy? Chyba tak. Ten tytuł „współniosącego jarzmo” jest możliwy do osiągnięcia, jeśli dzieje się to za przyczyną Jezusa Chrystusa, jeśli dzieję się to z Nim i w Nim. Jedynie w Jezusie można „zasłużyć” na to miano. Tak myślę.
Bo to właśnie W PANU mam się radować. Wyrozumiała łagodność wynika z tego, że Pan jest blisko i to On mnie kształtuje. On dokonuje we mnie wszystkiego, co należy dokonać. Co więcej – on zaspokaja wszystkie moje potrzeby, tak, że już o nic nie muszę się martwić.
Jeśli żyję w Panu i jestem świadomy Jego obecności w moim życiu, to do Niego udam się z prośbą, która będzie zawsze ozdobiona dziękczynieniem, bo będzie wypełniała mnie wdzięczność za Jego obecność, za to, że mam do kogo przyjść i wiem, że On zawsze wysłucha. I to właśnie ta jego obecność, nieustanna i wspaniała, napełni mnie słodyczą Jego pokoju, o nic nie będę się troszczył i moje serce jak i umysł będzie przez owy pokój strzeżony. Pokój w Jezusie.
Jedynie oddanie siebie w pełni Jezusowi jest szansą na to, że życie będzie pełne szczęścia, radości i pokoju.
O tym Paweł wie i tego właśnie naucza. I właśnie to trzeba czynić: przyjmować Jezusa jako Pana i Zbawiciela, pozwolić Mu na to, by zanurzał mnie w sobie, by kierował moim życiem. Wtedy Bóg pokoju będzie za mną. Jezus będzie ze mną!
To zrobił Paweł – uznał swoją niemoc i wszechmoc Jezusa.
2. Flp 4, 10-20
Filipianie to niesamowita wspólnota. Oni, bez starania Pawła o te sprawy, wysłali mu wsparcie finansowe. Ale chyba jeszcze bardziej porusza mnie postawa Pawła, który wyraża swą wdzięczność, ale robi to bardzo skromnie, nie tracąc okazji na możliwość ewangelizowania.
Filipianie już wcześniej chcieli zatroszczyć się o potrzeby Pawła, które niejako przeczuwali, ale dopiero teraz mogli o tym swoim staraniom uczynić zadość, przekazali dr Pawłowi przez pośrednictwo Epafrodyta.
Paweł, mając już ten dar w swoich rękach, mówi coś, co uderza jego podejściem do dóbr materialnych: „umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości”. Pieniądze, które Paweł ma w swoich rękach, nie przysłaniają mu możliwości ponownego przeżywania biedy. Paweł ma niesamowity dystans do dóbr materialnych! Jest zaprawiony zarówno w obfitości (tutaj w ostrożnym podejściu do owej obfitości, nie przywiązuje się do niej w sposób niewolniczy, korzysta z niej, ale ona nie staje się jego bożkiem), jak i w niedostatku (potrafi sobie poradzić, zaradzić swemu niedostatkowi, bo przecież umie szyć namioty i tym się zajmował, gdy mu czegoś brakowało).
Każda sytuacja daje Pawłowi okazję do tego, aby ufać Panu, który umacnia nas w każdej sytuacji: „wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” – mówi.
Ta chęć pomocy Pawłowi jest tak bezinteresowna, że Paweł pisze Filipianom, że to wyświadczone przez nich dobro, jest pięknym, wzrastającym owocem, które przyniesie dobro im. Dobro ofiarowane komuś drugiemu sprawia, że i my otrzymujemy dobro.
Chciałbym się nauczyć od Pawła takiego podejścia do spraw ziemskich. Nie trzeba mieć wiele, by mieć w obfitości. Paweł,, będący w więzieniu, pisze: „wszystko mam i to w obfitości”, bo dostał dar przywieziony przez Epafrodyta. Jakże to piękne! Traktować jako OBFITOŚĆ to, co się ma! I nie chcieć więcej!
A wszystko to dzięki temu, że ma się Chrystusa Jezusa jako Pana i Zbawiciela.
3. Flp 4, 21-23
Wielu jest tych świętych w pozdrowieniach kierowanych do Filipian. Ale jest też tutaj zawarta pewna piękna tajemnica – źródłem świętości jest Jezus Chrystus. Będąc zanurzonym w Jezusie jest się świętym. A co oznacza owo zanurzenie w Jezusie? Oznacza to, że On jest Panem mojego życia, że to On mnie prowadzi, kieruje, zbawia, przemienia. To On, swą mocą, miłością, miłosierdziem i sprawiedliwością przemienia moje życie tak, że aż staje się ono zupełnie inne, a więc święte (z hebrajskiego święty, to KADOSZ, a kadosz w dosłownym tłumaczeniu znaczy – inny)!
I to właśnie tak rozumiana świętość, tak, a nie inaczej, jednoczy mnie z innymi, bowiem stawia mnie w pokornym uniżeniu, w służbie wobec innych, bo dostrzegam w nich Jezusa. Rozumiejąc moją małość i kruchość i widząc, że wszystko zawdzięczam potędze Boga, zaczynam w ten sam sposób patrzeć na innych. Staję się ich bratem, bo widzę, że jesteśmy tak samo kruchymi istotami i tak samo wszystko zawdzięczamy łaskawości Boga.
Wtedy łatwiej jest wybaczać, łatwiej miłować, łatwiej obdarowywać, pomagać. Po prostu wszystko staje się o wiele łatwiejsze. I nawet różnice co do pochodzenia przestają mieć znaczenie – Bóg niszczy nasze schematy, podziały. One przestają odgrywać ważną rolę dla nas, bo o wiele ważniejsza staje się jedność między nami. I tak braćmi nazywani są Filipianie, współwięźniowie Pawła i nawróceni poganie – pretorianie, urzędnicy, personel carski i niewolnicy. Okupanci i ci, którzy są okupowani, w Jezusie Chrystusie stają się braćmi. I to jest piękne!
No i na koniec – łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa z duchem naszym. Łaska, a więc dar dany nam za darmo przez Chrystusa. Łaska, czyli to, co nas przemienia. Jeżeli człowiek odkryje, że ma tę łaskę, że ona jest z nami, że nieustannie działa – otwiera to ogromne perspektywy! Jej moc jest niewyobrażalna.
Ta łaska jest właśnie teraz ze mną! Czy ja ją przyjmę? Czy ja pozwolę jej dokonywać w sobie wielkich rzeczy? Czy ja pozwolę jej całkowicie odmienić moje własne życie?
Łaska jest ze mną, bo Chrystus jest ze mną.
Czy pozwolę Mu dokonać cudu w moim życiu?
Modlitwa
Panie, Ty możesz wszystko, a ja? Ja nic nie mogę. Dokonuj we mnie tego, co TY uznasz za słuszne. Ja wyrzekam się swojej woli i w pełni oddaję się w Twoje ręce. Czyń, co Ty uznasz za słuszne, mój Panie i mój Boże.
Tobie Boże chwała za wszystko, co wyświadczasz nam, grzesznikom. Dziękuję Ci za to, że mnie, grzesznika, Ty pragniesz zbawiać i zbawiasz. Wszystko mogę dzięki Tobie. Wszystko możliwe jest dzięki Tobie, mój Boże, Panie całego świata. Uwielbiam Cię i błogosławię Ciebie! Amen! Amen! AMEN!