Mówimy, że spadł z konia, chociaż Dzieje Apostolskie wcale tak nie opisują tego zdarzenia. Mówimy o nim „Apostoł Narodów” – i w sumie to dobrze, jednak prawdą jest, że był faryzeuszem i mordercą. Nie wiem, czy kiedykolwiek popatrzyliście na Pawła z tej perspektywy, z jakiej kiedyś sam na niego spojrzałem: MORDERCY, który zaczął KOCHAĆ…
Archiwum kategorii: św Paweł
ŚWIĘTEGO PAWŁA LIST DO FILIPIAN
Część IV – Życie w obecności Pana a wspólnota
1. Flp 4, 2-9
Prawdziwy Syzyg, a Syzyg oznacza: w pełni zasługujący na miano współniosącego jarzmo. Jakoś mocno uderza mnie wezwanie Pawła skierowane do Syzyga. Czyżby Pan i ode mnie pragnął takiej postawy? Chyba tak. Ten tytuł „współniosącego jarzmo” jest możliwy do osiągnięcia, jeśli dzieje się to za przyczyną Jezusa Chrystusa, jeśli dzieję się to z Nim i w Nim. Jedynie w Jezusie można „zasłużyć” na to miano. Tak myślę.
Bo to właśnie W PANU mam się radować. Wyrozumiała łagodność wynika z tego, że Pan jest blisko i to On mnie kształtuje. On dokonuje we mnie wszystkiego, co należy dokonać. Co więcej – on zaspokaja wszystkie moje potrzeby, tak, że już o nic nie muszę się martwić.
Jeśli żyję w Panu i jestem świadomy Jego obecności w moim życiu, to do Niego udam się z prośbą, która będzie zawsze ozdobiona dziękczynieniem, bo będzie wypełniała mnie wdzięczność za Jego obecność, za to, że mam do kogo przyjść i wiem, że On zawsze wysłucha. I to właśnie ta jego obecność, nieustanna i wspaniała, napełni mnie słodyczą Jego pokoju, o nic nie będę się troszczył i moje serce jak i umysł będzie przez owy pokój strzeżony. Pokój w Jezusie.
Jedynie oddanie siebie w pełni Jezusowi jest szansą na to, że życie będzie pełne szczęścia, radości i pokoju.
O tym Paweł wie i tego właśnie naucza. I właśnie to trzeba czynić: przyjmować Jezusa jako Pana i Zbawiciela, pozwolić Mu na to, by zanurzał mnie w sobie, by kierował moim życiem. Wtedy Bóg pokoju będzie za mną. Jezus będzie ze mną!
To zrobił Paweł – uznał swoją niemoc i wszechmoc Jezusa.
2. Flp 4, 10-20
Filipianie to niesamowita wspólnota. Oni, bez starania Pawła o te sprawy, wysłali mu wsparcie finansowe. Ale chyba jeszcze bardziej porusza mnie postawa Pawła, który wyraża swą wdzięczność, ale robi to bardzo skromnie, nie tracąc okazji na możliwość ewangelizowania.
Filipianie już wcześniej chcieli zatroszczyć się o potrzeby Pawła, które niejako przeczuwali, ale dopiero teraz mogli o tym swoim staraniom uczynić zadość, przekazali dr Pawłowi przez pośrednictwo Epafrodyta.
Paweł, mając już ten dar w swoich rękach, mówi coś, co uderza jego podejściem do dóbr materialnych: „umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości”. Pieniądze, które Paweł ma w swoich rękach, nie przysłaniają mu możliwości ponownego przeżywania biedy. Paweł ma niesamowity dystans do dóbr materialnych! Jest zaprawiony zarówno w obfitości (tutaj w ostrożnym podejściu do owej obfitości, nie przywiązuje się do niej w sposób niewolniczy, korzysta z niej, ale ona nie staje się jego bożkiem), jak i w niedostatku (potrafi sobie poradzić, zaradzić swemu niedostatkowi, bo przecież umie szyć namioty i tym się zajmował, gdy mu czegoś brakowało).
Każda sytuacja daje Pawłowi okazję do tego, aby ufać Panu, który umacnia nas w każdej sytuacji: „wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” – mówi.
Ta chęć pomocy Pawłowi jest tak bezinteresowna, że Paweł pisze Filipianom, że to wyświadczone przez nich dobro, jest pięknym, wzrastającym owocem, które przyniesie dobro im. Dobro ofiarowane komuś drugiemu sprawia, że i my otrzymujemy dobro.
Chciałbym się nauczyć od Pawła takiego podejścia do spraw ziemskich. Nie trzeba mieć wiele, by mieć w obfitości. Paweł,, będący w więzieniu, pisze: „wszystko mam i to w obfitości”, bo dostał dar przywieziony przez Epafrodyta. Jakże to piękne! Traktować jako OBFITOŚĆ to, co się ma! I nie chcieć więcej!
A wszystko to dzięki temu, że ma się Chrystusa Jezusa jako Pana i Zbawiciela.
3. Flp 4, 21-23
Wielu jest tych świętych w pozdrowieniach kierowanych do Filipian. Ale jest też tutaj zawarta pewna piękna tajemnica – źródłem świętości jest Jezus Chrystus. Będąc zanurzonym w Jezusie jest się świętym. A co oznacza owo zanurzenie w Jezusie? Oznacza to, że On jest Panem mojego życia, że to On mnie prowadzi, kieruje, zbawia, przemienia. To On, swą mocą, miłością, miłosierdziem i sprawiedliwością przemienia moje życie tak, że aż staje się ono zupełnie inne, a więc święte (z hebrajskiego święty, to KADOSZ, a kadosz w dosłownym tłumaczeniu znaczy – inny)!
I to właśnie tak rozumiana świętość, tak, a nie inaczej, jednoczy mnie z innymi, bowiem stawia mnie w pokornym uniżeniu, w służbie wobec innych, bo dostrzegam w nich Jezusa. Rozumiejąc moją małość i kruchość i widząc, że wszystko zawdzięczam potędze Boga, zaczynam w ten sam sposób patrzeć na innych. Staję się ich bratem, bo widzę, że jesteśmy tak samo kruchymi istotami i tak samo wszystko zawdzięczamy łaskawości Boga.
Wtedy łatwiej jest wybaczać, łatwiej miłować, łatwiej obdarowywać, pomagać. Po prostu wszystko staje się o wiele łatwiejsze. I nawet różnice co do pochodzenia przestają mieć znaczenie – Bóg niszczy nasze schematy, podziały. One przestają odgrywać ważną rolę dla nas, bo o wiele ważniejsza staje się jedność między nami. I tak braćmi nazywani są Filipianie, współwięźniowie Pawła i nawróceni poganie – pretorianie, urzędnicy, personel carski i niewolnicy. Okupanci i ci, którzy są okupowani, w Jezusie Chrystusie stają się braćmi. I to jest piękne!
No i na koniec – łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa z duchem naszym. Łaska, a więc dar dany nam za darmo przez Chrystusa. Łaska, czyli to, co nas przemienia. Jeżeli człowiek odkryje, że ma tę łaskę, że ona jest z nami, że nieustannie działa – otwiera to ogromne perspektywy! Jej moc jest niewyobrażalna.
Ta łaska jest właśnie teraz ze mną! Czy ja ją przyjmę? Czy ja pozwolę jej dokonywać w sobie wielkich rzeczy? Czy ja pozwolę jej całkowicie odmienić moje własne życie?
Łaska jest ze mną, bo Chrystus jest ze mną.
Czy pozwolę Mu dokonać cudu w moim życiu?
Modlitwa
Panie, Ty możesz wszystko, a ja? Ja nic nie mogę. Dokonuj we mnie tego, co TY uznasz za słuszne. Ja wyrzekam się swojej woli i w pełni oddaję się w Twoje ręce. Czyń, co Ty uznasz za słuszne, mój Panie i mój Boże.
Tobie Boże chwała za wszystko, co wyświadczasz nam, grzesznikom. Dziękuję Ci za to, że mnie, grzesznika, Ty pragniesz zbawiać i zbawiasz. Wszystko mogę dzięki Tobie. Wszystko możliwe jest dzięki Tobie, mój Boże, Panie całego świata. Uwielbiam Cię i błogosławię Ciebie! Amen! Amen! AMEN!
ŚWIĘTEGO PAWŁA LIST DO FILIPIAN
Część III – Poznanie Chrystusa i zdobycie życia wiecznego
1. Flp 3, 1-12
Co tak naprawdę przynosi mi radość? Pan, czy świat? Jezus Chrystus, czy jakiś człowiek? Skąd płynie moja radość? Co jest jej źródłem?
Tylko Pan może dać prawdziwą radość!
Obrzezanie ciała rodziło przekonanie, że to już wystarczy, aby osiągnąć zbawienie. Nie wystarczyło! I nigdy nie wystarczy. Żaden pobożny uczynek nie będzie wystarczająco zbawienny! Co więc jest zbawienne?
Kult determinowany nie przez ciało, ale kult sprawowany w Duchu Bożym, pełen chlubienia się nie sobą i swoją listą zasług, ale Jezusem Chrystusem. Więcej nawet – chlubieniem się w Nim.
Wszystko, co jest niejako poza Chrystusem, jest stratą. To w Jezusie jest moc i zbawienie. Ja sam siebie nie zbawię! Jestem tak bardzo napełniony miłością własną, pożądliwością i grzesznością, że tylko On ma moc to we mnie zmienić. Tylko On.
Znajomość tego świata jest bezwartościowa, bo najwyższą wartością jest poznanie Chrystusa – kiedy On staje się najważniejszy, wszystko wokół blednie. Nie odbywa się to bez trudu!
Wyzuć się ze wszystkiego i uznać to wszystko za śmieci, byleby tylko pozyskać Chrystusa. Czy jestem gotów dla Chrystusa wyrzec się wszystkiego co moje i światowe? Tylko wtedy znajdę się w Nim, a On we mnie będzie dokonywał największych cudów. Będę postępował sprawiedliwie dopiero wtedy, gdy On zacznie we mnie dokonywać swojego zbawczego dzieła.
Poznać Chrystusa, to poznać moc Jego zmartwychwstania i mieć udział w Jego cierpieniach mając nadzieję, że upodobniając się do jego śmierci, dojdę do pełnego powstania z martwych.
To Chrystus pierwszy nas zdobywa. Wszystko inne jest wtórne. Najpierw Chrystus zdobywa nas i jeśli my pozwolimy Mu na to zdobywanie nas, uznamy Go naszym Panem, to zbudzi się w nas pragnienie tego, by On był wszystkim, co ważne dla nas.
Teraz to ja muszę zapragnąć zdobyć Jezusa. To musi być mój wybór. Decyzja mojej woli.
Czy jestem gotów zrezygnować z wszystkiego dla Jezusa Chrystusa? Czy jestem gotów, by tylko od Niego czerpać pełnię radości?
2. Flp 3, 13 – 4,1
Paweł bardzo jasno stawia sprawę – on jeszcze nie zdobył tego, co czeka nas na końcu czasów. Paweł nie żyje rozpamiętywaniem przeszłości, ani nawet nie chce pamiętać o tym, że był obrzezany. Bo naprawdę nie chodzi o niewolnicze przywiązanie do przestrzegania litery Prawa danego przez człowieka.
On chce zapomnieć o tym, co było, aby całym sobą, wytężając siły, skierować się ku temu, co przed nim – ku Niebu. I znów – nie chodzi o mrzonki i marzenia o przyszłości, własne projekcje, wyobrażenia, planowanie. Nie! Chodzi o perspektywiczne patrzenie w przyszłość Nieba, która można osiągnąć jedynie w Chrystusie Jezusie. Jedyną pomocą w realizowaniu wezwania Ojca, by wznosić się górę, do Nieba, jest Jego Syn – Pomazaniec, Jezus Pan.
Nic innego nie pomoże! Tylko On!
I nawet jeżeli ktoś uważa tak, jak Żydzi, że osiąga doskonałość dzięki swoim uczynkom, w końcu to zrozumie, bo zostanie Mu to objawione – te jego uczynki nie są jego, lecz sa łaską daną od Boga.
To jest jedyna droga, jaką należy postępować i jedyny sposób na to, by żyć. W tym też trzeba naśladować Pawła.
Jedynym kluczem do osiągnięcia zbawienia jest krzyż Jezusa Chrystusa, nie pobożne uczynki, piękne gesty, cudowny wygląd i tak dalej… Nie. Skoro kluczem nie było obrzezanie, to i pobożne uczynki kluczem nigdy nie będą.
Ktokolwiek odrzuca krzyż Chrystusa, który jest jedynym kluczem do zbawienia, ten hołduje światu i jego losem będzie zagłada, bo bogiem stanie się coś, co bogiem być nie może i będą chlubić się tym, co generalnie powinno być przyczyną wstydu. Bo moje upadki zawsze są przyczyną wstydu, a nie chluby.
W tym, co nie jest Boże, nie odnajdzie się i nie osiągnie się zbawienia. Koniec!
Całe nasze życie musi być skierowane na życie wieczne, na Raj, na Niebo, które osiągniemy w pełni w dniu zmartwychwstania, gdy przybędzie Jezus Chrystus i swoją mocą dokona w nas tego, czego swą mocą dokonał w swoim ziemskim życiu – przekształci nasze poniżone ciało w podobne do swego chwalebnego ciała.
Dlaczego podobne?
Bo Jego ciało zostało przemienione poprzez przeprowadzenie go przez śmierć ku życiu wiecznemu przez Niego samego. Nasze ciała osiągnął życie nie dzięki nam, ale dzięki Niemu. To jest zasadnicza różnica: mu nie jesteśmy bogami, Jezus natomiast jest Bogiem wszystko dzieje się dzięki Jego, nie mojej mocy.
On jest Bogiem. On jest wszechmocny. On może uczynić wszystko.
I to właśnie w ten sposób trzeba nam trwać w Jezusie. Uchwycić się Go mocno i tylko w Nim pokładać swą nadzieję i ufność.
Modlitwa
Panie Jezu, proszę, króluj Ty w moim życiu. Skrusz mnie i dokonaj intronizacji Twojego panowania na ruinach mojego życia i odbuduj na nowo moje życie. Ty, Jezu, poprowadź mnie do życia. O to Ciebie Jezu proszę. Amen.
ŚWIĘTEGO PAWŁA LIST DO FILIPIAN
Część II – Uniżony Syn, ufność wobec Ojca i troska o bliźnich
1. Flp 2, 1-11
Wejście w prawdziwą relację Trójcy dzięki pokornemu wejściu na drogę wytyczoną przez napomnienia Jezusa Chrystusa, drogę, która prowadzi do Miłości nie dzięki mojej sile, ale mocy Ducha Świętego, w którym mam uczestnictwo dzięki Jezusowi, to umieć trwać w relacjach jedności z bliźnimi. To mieć jednego ducha i tę samą miłość.
I nie chodzi o to, by przez to żądać dla siebie chwały! Nie! Trzeba stanąć wobec braci w pokornym uniżeniu, w służbie. Tak, jak Jezus – to powinno być moim jedynym dążeniem. Bo jedynie pokorna służba wobec bliźnich uczy mnie troski nie tylko o moje własne sprawy, ale także o ich zbawienie.
Jezus Chrystus oddał wszystko. Opróżnił się z tego, co miał – z chwały i zaszczytów, czyli z tego, co Mu się słusznie należało, bo był Bogiem. Nie trzymał się tych wszystkich zaszczytów kurczowo, chcą je zachować jedynie dla Siebie. Nie! On potrafił to wszystko wypuścić z rąk. Po co? Po to, by zbawić człowieka. Stał się sługą wobec Ojca o tyle, o ile stał się sługą wobec nas. A stał się sługą wobec nas, kiedy pozwolił na to, by zabito Go za nas, zamiast nas i dla nas – dla naszego zysku.
Ojciec wywyższył Go właśnie dlatego.
Co za przedziwna sprawa! Co za słodki paradoks! Ojciec objawił Syna nie przez to, że ukazał Jego potęgę, siłę i moc jako Boga, ale przez to, że Syn stał się sługą wobec tych, którzy prawdziwie byli sługami, lecz zechcieli stać się bogami własnego życia.
To powinno ożywiać moje dążenie ku doskonałości i powinienem z tego czerpać naukę dla siebie i wzór – jeżeli chcę dążyć do doskonałości, powinienem stawać się sługą, rezygnować z tego, co mi się „słusznie należy” i umniejszać się wobec bliźnich tak, aby uznawać siebie za niżej stojącego niż inni.
2. Flp 2, 12-18
Odkąd Filipianie poznali Pawła i od kiedy on był z nimi, Filipianie byli naprawdę posłuszni. Teraz Paweł pisze im, że choć nie ma go wśród nich, tym bardziej powinni w posłuszeństwie, z bojaźnią i drżeniem, zabiegać o własne zbawienie. Wobec czego powinni być posłuszni? Wobec przekazanej im prawdy o osobie Jezusa Chrystusa, wobec Dobrej Nowiny o Nim.
Jeżeli przyjmuje się Jezusa jako swego Pana, to wtedy On w nas sprawia, że chcemy tego, czego On chce i robimy to, co On chce. Niestety – łatwo jest zacząć wątpić i szemrać… Te trudy, które pojawiają się w życiu, te po ludzku trudne i ciężkie chwile, mogą sprawić, że zacznie się powątpiewać w Boga, w Jego dobre intencje.
Nieskazitelne dziecko Boga ufa Ojcu i pozwala na to, by to On prowadził. Dziecko jest posłuszne, uległe, ufne, wdzięczne, a dzięki temu, że wie, iż Ojciec go nigdy nie zostawi i zawsze prowadzi bezpieczną drogą i nie pozwala, by jego dziecku stała krzywda i zawsze jest obecny – trwa w nim radość, spokój, pokój. Zupełnie inaczej niż w tym, kto jest zepsuty i przewrotny.
Takie ufne dziecko jest źródłem światła w świecie. Bo pokazuje innym, że można być dzieckiem Boga.
Trzymać się mocno Słowa Życia – z jednej strony Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu mam życie, z drugiej słowa życia jako Obietnicy, że Ojciec o wszystko się zatroszczy.
Ktoś, kto ufa Ojcu, po prostu się nie boi. Nie boi się niczego – nawet konieczności przelania krwi, a więc oddania życia. Bo wie, że Ojciec trzyma go w swoich ramionach. To jest źródło radości. Jeśli ktoś oddaje życie, aby móc służyć wierze innych, to jest to powód do wielkiej radości i ogromnego szczęścia.
3. Flp 2, 19-30
Szukać pożytku nie dla siebie, ale dla Jezusa Chrystusa. Dlatego tak ważne jest to, aby oczyszczać własne intencje z tych, które wypływają z miłości własnej. Służba Ewangelii oczyszcza z takich egoistycznych intencji o tyle, o ile jest związana z wypróbowaniem – Ewangelię nie tyle się głosi, co przeżywa się ją własnym życiem. A jest ona związana z cierpieniem, więc i ten, kto głosi, doznaje owych cierpień.
Ufność należy pokładać w Panu, nie w człowieku, przedmiocie, czy czymkolwiek innym! Tylko w Panu. A pokładanie w Nim ufności polega na całkowitej zależności od Niego i Jego woli.
Epafrodyt był bliski śmierci dla sprawy Jezusa i naraził własne życie aby… służyć Pawłowi.
Epafrodyt miał zaradzić potrzebom Pawła, dlatego wysłano go z Filippi. Zachorował i był bliski śmierci, ale szczęśliwie wyzdrowiał. Niemniej – ciekawe jest to, że sprawa Chrystusa, to służba drugiemu człowiekowi. Oczywiście – Epafrodyt mógł robić wiele ważnych rzeczy, być sekretarzem Pawła, posłańcem w jego imię, ale Paweł o tym nie wspomina. Epafrodyt miał zaradzić potrzebom Pawła.
Pięknie łączy się to z osobą Tymoteusza, którego Paweł wysyła do Filippi, aby ten zatroszczył się o ich sprawy.
Epafrodyt w imieniu mieszkańców Filippi służył Pawłowi, teraz Tymoteusz w imieniu Pawła służy Filipianom.
Modlitwa
Abba, Tatusiu…
Tak często czuję się opuszczony i samotny, równocześnie bardziej ufając sobie niż Tobie. Proszę, wybacz mi i pozwól mi doświadczyć Twojej troskliwej opieki, miłości, prowadzenia. Wyrwij mnie z niewoli mnie samego proszę – pozwól mi skryć się w Twoich ramionach, Tato, obroń mnie, poprowadź mnie i pozwól mi dojrzeć w Twojej bliskości.
Boże, usposabiaj mnie nieustannie do takiego właśnie przeżywania wiary w Ciebie i do podejmowania takiego właśnie dążenia do doskonałości – w pokornym uniżeniu służby Bogu poprzez służbę bliźnim, na wzór Jezusa. Udziel mi ducha pokornej i oddanej służby wobec bliźnich.
Wyrzekam się szukania własnego zysku, ale proszę o to, bym cały mógł poświecić się Twoim sprawom. Pozwól i pomóż mi pokornie i cierpliwie znosić trudności i cierpienia, które spotykają mnie niemal każdego dnia.
I proszę, pomóż mi być wiernym Tobie, przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Amen.
ŚWIĘTEGO PAWŁA LIST DO FILIPIAN
Część I – Sługa w kajdanach, który głosi Ewangelię
W ramach przygotowania do Spotkania Młodych 2015 w Legnickim Polu, wraz z grupką Brewiarzowe Mordki, chcemy przeżyć małe rekolekcje „Świętego Pawła list do Filipian”. Do ich przeżycia zapraszamy WSZYTKICH chętnych! Zasada jest prosta – otwierasz List Świętego Pawła Apostoła do Filipian, czytasz dany fragment, potem czytasz komentarz, a gdy przeczytasz cały rozdział (na każdy dzień jeden rozdział) i komentarze do niego, kończysz modlitwą – albo podaną na końcu, albo ułożoną przez Ciebie. Resztę oddaj Bogu – On dokona w Tobie swego dzieła.
1. Flp 1, 1-11
Sługa Chrystusa zwraca się do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie. Bo tylko w Jezusie można być świętym. Jedynie Jezus jest dawcą świętego, a więc zupełnie nowego, innego życia.
Łaska od Boga, Ojca naszego. Bóg Ojcem! Tak jakoś teraz przyszło mi do głowy, że największą łaską dana od Jezusa, jest dar usynowienia! Nie ma większego daru! W Jezusie, a więc w Synu Ojca, ja sam staje się dzieckiem Ojca, a On staje się moim Ojcem.
Czy ja raduję się ludźmi, których dał mi Pan? Czy dziękuję za nich Bogu? Czy ja modlę się za innych, czy tylko za siebie? Ważne pytanie! Odpowiedź przychodzi sama – za mało modlę się za innych…
Każde dzieło zapoczątkowane jest przez Boga Ojca w Jezusie, to znaczy – dzieło we mnie dokonuje się dlatego, że jestem zanurzony w Chrystusie. To Bóg zapoczątkowuje dzieło w ludziach (nawet za pomocą narzędzia – innego człowieka), a dzieło to realizowane jest przez Jezusa w nas!
Otwarte serce, czyli takie, które przyjmuje innych i staje się dla nich schronieniem, a nie więzieniem! Nawet kajdany (różnie rozumiane) mogą uczynić ludzi braćmi! Ważne jest to, że serce nie staje się więzieniem! Jest to możliwe, ale tylko wtedy, gdy dany człowiek, gdy ja jestem ożywiony miłością Chrystusa. To On daje najczystszą miłość!
I to właśnie w Jezusie miłość się doskonali. Dzieję się tak, gdy wchodzimy coraz głębiej w poznanie Jezusa. To w Nim przynosimy plon sprawiedliwości na chwałę Boga.
Tylko w Jezusie!
2. Flp 1, 12-26
Są kajdany? To trzeba głosić Chrystusa! I trzeba to robić bezinteresownie, w taki sposób, aby kajdany te stały się głośne nie ze względu na nas, ale ze względu na Chrystusa.
Kajdany Pawła przyniosły korzyść Ewangelii. Dlaczego? Bo mógł głosić Chrystusa więźniom i całemu pretorium! Jak nie słowem, to przynajmniej swoją postawą, ale głosi Chrystusa! I to ośmiela innych! Nie spektakularność ewangelizacyjna, ale fakt nieustannego bycia świadkiem Chrystusa nawet w kajdanach, w niewoli!
Są dwa sposoby głoszenia Ewangelii: pierwszy – z zawiści i z przekory, drugi – z dobrej woli.
Z zawiści i z przekory głoszą ci, którzy najprawdopodobniej chcą zbudować wspólnotę, w której to ONI, a nie Paweł, będą przywódcami. Bo jak to tak?! Przywódca w więzieniu?!
Z dobrej woli głoszą Chrystusa ci, którzy robią to z miłości. Oni nie chcą budować wokół siebie, ale wokół Pawła, bo widzą, że on przeznaczony jest do obrony Ewangelii. Tak powinno być i dziś – budować należy wokół Biskupa, bo to Biskup ma władzę nauczania, on jest następcą Apostołów.
Pięknie Paweł to konkluduje: czy to obłudnie, czy naprawdę (szczerze) na wszelki sposób głosi się Chrystusa. I właśnie z tego cieszy się Paweł – że głosi się Chrystusa! I to jest najważniejsze. Poprowadzenie ludzi do Chrystusa jest o wiele ważniejsze od czegokolwiek innego, a już tym bardziej od własnej pozycji.
Paweł żyje dla Chrystusa i dla Jego, a nie swoich spraw! Jego życie, tak samo z resztą i nasze, moje, może przynieść owoc dzięki pracy – ludzie poznają Chrystusa. Ale i tak śmierć jest lepsza, gdyż prowadzi do konkretnego zysku – życia wiecznego z Chrystusem!
Trzeba być ufnym, a gdy się trafia do ludzi, to trzeba być źródłem ich postępu i radości W WIERZE! Nie moja obecność ma dawać radość, ale to, że mogę przekazywać i umacniać WIARĘ – to ona jest źródłem radości. Ma rosnąć duma nie moja, ale tych, do których jestem posłany i to nie ze względu na mnie, ale z względu na Chrystusa. Duma z faktu bycia odkupionym dzieckiem Bożym!
3. Flp 1, 27-30
Sprawować się w sposób godny Ewangelii Bożej, Ewangelii Jezusa Chrystusa, to trwać mocno w jednym duchu, jednym sercem walczyć wspólnie o wiarę w Ewangelię i w niczym nie dać się zastraszyć przeciwnikom.
Jedność, przepowiadanie i odważna ufność – tak można sparafrazować powyższe zdanie. Bo co innego może człowiekowi dać większą radość, jeśli nie jedność? Być jednością z innymi, to przeciwstawić się grzechowi pierwszych rodziców, który wprowadził nieszczęśliwy podział. To jedność buduje, uczy pokory. Jedno serce i jeden duch to nic innego jak to, że wszyscy mają serca ukształtowane przez Boga na wzór Jezusa i dusza każdego człowieka dąży do jedności z Bogiem i jest na Niego ukierunkowana.
Przepowiadanie, czyli dzielenie się własnym doświadczeniem wiary z innymi, głoszenie Dobrej Nowiny o Zbawieniu , które można osiągnąć w Jezusie Chrystusie. Mówić o Panu i Jego dziele zbawczym – jak również żyć według tej tajemnicy i ukazywać ją, jako jedyną drogę do życia.
Odważna ufność. Przeciwności będzie co niemiara! Niemalże wszystko będzie jedną, wielką przeciwnością! Bo nieustraszona postawa wyznawcy Chrystusa, jego bycie nieugiętym w sprawach wiary, co wypływa z jedności z Chrystusem, budzi lęk w tych, którzy są daleko od Jezusa. Postawa takiego człowieka jest zapowiedzią zagłady dla tych, którzy nie żyją według Ewangelii Jezusa Chrystusa, gdyż widzą słabość swojej własnej pomysłowości, słabość swojego życia, jego ulotność. To budzi lęk w tych ludziach, a skoro odczuwają lęk z tego powodu, to chcą zniszczyć źródło tego lęku – wyznawcę Chrystusa, który posiada tę odważną ufność.
I z tego powodu doświadcza się cierpienia, jeśli jest się odważnym świadkiem Jezusa.
Ale jeżeli to cierpienie jest, to dobrze! Jest to bowiem dobry znak! Wbrew pozorom! I jest to takie dobre cierpienie. Dobre w tym sensie, że choć się cierpi, to czuje się wielkie wsparcie Boga i to, że to On prowadzi. To właśnie cierpienie uczy nas pokory i uświadamia nam naszą niemoc i bezsilność. Wtedy zawsze przychodzi się do Boga i prosi się: „Panie, pomóż, bo nie daję rady. Pomóż mi, bo bez Ciebie niczego nie dokonam”.
I niech tak będzie.
Modlitwa
Panie, proszę Ciebie o umiejętność otwarcia się na Twoje Słowo, na Twoje prowadzenie. Daj mi łaskę ufności wobec Ciebie, nie wobec ludzi czy świata. Daj mi Panie przylgnąć do Ciebie całym sobą.
Uwielbiam Ciebie, o Trójjedyny, za dar Twojej obecności i życia, które dajesz nam wszystkim. Uwielbiam Ciebie za dar zbawienia. Uwielbiam Ciebie Ojcze w Jezusie Chrystusie i w łasce Ducha Świętego. Amen.