Długo zastanawiałem się, czy popełnić ten wpis. Przyznaję, że bałem się tego, co chciałem tutaj napisać, bo presja, bo ludzka ocena, bo brak zrozumienia. Jednak w końcu uznałem, że mam prawo zabrać głos w sprawie tego, co dzieje się w Polsce, bo jestem Polakiem. I mam też prawo wyrazić swoją opinię na temat tego, co dzieje się w Kościele, bo jestem Katolikiem.
1. Zawsze łatwiej walczy się z człowiekiem
Mam wrażenie, że od kilku miesięcy toczy się po prostu głupia walka. Naprawdę głupia – nie umiem inaczej na nią spojrzeć. Staje naprzeciw sobie kilka grup i każdy walczy. Na ulicach, w mediach… Przeciwko profanacji, przeciwko braku tolerancji, przeciwko grzechom, przeciwko świętości – a tak naprawdę, to walczy człowiek z człowiekiem. I to nie jest moja walka. Bo Chrystus w Ewangelii uczy mnie tego, że mam walczyć z grzechem, a nie z człowiekiem.
Z grzechem walczy się trudniej. Bo człowieka można opluć, obrazić, skopać, zwyzywać, pozbyć się w ten lub inny sposób. Można nawet zniszczyć człowieka pod płaszczykiem troski o niego. Zabić słowem, czynem. Pozbyć się w ten lub inny sposób. Wtedy statystyki się zgadzają!! „Tylu i tylu obraziłem/pozbyłem się/skopałem/powstrzymałem”.
Z grzechem walczy się mniej efektownie. Bo nie można tego zmierzyć, policzyć, opisać, zapisacać w tabelkach. Żeby zawalczyć z grzechem w życiu człowieka, trzeba wejść w rzeczywistość, w której on żyje. Poznać go. Zrozumieć. Jednym słowem – wejść nieco w ten smród, w którym on tkwi i dopiero wtedy znaleźć tam człowieka i go wyciągnąć. Inaczej się nie da. Jezus to świetnie pokazał w Ewangelii idąc na krzyż, a więc wchodząc w sam środek dramatu grzechu. Tam właśnie zwyciężył z grzechem.
2. Walka niczego nie zmienia
W 20 Niedzielę w ciągu roku (cykl C) Kościół daje nam niesamowicie mocne słowo. A zaczyna od tego, że słyszymy historię Jeremiasza, którego wyrzucono do cysterny. Dlaczego to zrobiono? Bo mówił, żeby nie walczyć z najeźdzcą, żeby nie bronić Jerozolimy. Powtarzał, że walka przyczyni się do większej jeszcze ruiny. Nieliczni go posłuchali i nie chcieli walczyć. Chciano więc mu zamknąć usta, pozbyć się go.
Ostatecznie walczyli i ponieśli sromotną klęskę. I można mówić, że Jezus przecież sam w Ewangelii mówi, że przynosi miecz, a nie pokój. Trzeba jednak pamiętać, że ten sam Jezus każe Piotrowi schować miecz do pochwy, bo kto mieczem wojuje, od miecza też ginie. Miecz, o którym mówi Jezus, to nic innego, jak prawda o tym, że ja i każdy inny człowiek jesteśmy grzesznikami. On, który wyzwala, gładzi grzech, jest też tym, który pokazuje nam prawdę o nas.
Jezus jest niezmienną PRAWDĄ, a my próbujemy Go wykorzystywać – albo Jego miłosierdzie, które ponoć ma uczynić Boga ślepym na grzech, albo Jego sprawiedliwość, która ma uczynić serce Boga nieczułym na biedę człowieka.
Ale to nie moja walka – wolę jak Jezus mówić o tym, że grzech jest grzechem, ale można się nawrócić. I pomagać człowiekowi z jego biedy wyjść. Bo ważniejsze dla mnie jest to, żeby człowiek odzyskał godność Dziecka Bożego, aniżeli to, by człowieka potępiać. Nawet Jezus na krzyżu wołał do Ojca, by przebaczył ludziom, bo nie wiedzą, co czynią. Potępianiem człowieka niewiele się zdziała – no chyba, że zależy nam na tym, by stał się naszym wrogiem numer jeden.
3. To nie jest moja wojna
Patrzę na ludzi wokół mnie, na moich przyjaciół, znajomych. Są wśród nich nastolatkowie, ludzie dorośli, starsi, księża, zakonnice i mam wrażenie, może błędne, że są trochę skołowani. Bo media biją pianę, bo marsze, antymarsze, antymarsze przeciwko antymarszom, bo profanacje, bo wyzwiska, bo, bo, bo…
Stoję między nimi i myślę sobie, że to w ogóle nie jest moja wojna. I wiem, że wielu z nich też tak myśli. Bo jeśli za profanację świętości w postaci wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej ktoś decyduje się zwyzywać tych, którzy profanują, to zastanawiam się, czy ktokolwiek przeczytał choć jeden tekst Jana Pawła II, który mam wrażenie na głowie stawał, żeby nam przypomnieć o GODNOŚCI CZŁOWIEKA. Będę szczery do bólu! Jeśli gorszymy się profanacją wizerunku Matki Bożej, to uważam, że tak samo powinniśmy być zgorszeni profanacją (tak! PROFANACJĄ) człowieka i jego godności. Tak samo! Wiecie dlaczego? Bo człowiek jest Zbawiony przez Jezusa Chrystusa. I jest świątynią obecności Boga. Każdy CZŁOWIEK. Tego nauczył mnie święty Jan Paweł II.
Dlatego to, co dzieje się w Polsce, nie jest moją wojną. Bo ja patrząc na człowieka, chcę widzieć w nim Chrystusa. Czasami widzę w nim Chrystusa poranionego i cierpiącego, ale jakże często widzę takiego Chrystusa w sobie, w moim grzesznym życiu. I wierzę w to, że nie walką z człowiekiem, ale walką z grzechem w życiu moim i innego człowieka można zmienić cokolwiek. Nie opierałem się jeszcze aż do krwi walcząc z grzechem w sobie, ale uczę się tego. I wiem, jak to jest trudne.
To nie jest moja wojna, bo wiem, że Jezus nie kazał mi walczyć z człowiekiem, ale o człowieka. O świętość w moim życiu i w życiu drugiej osoby. A podsumowaniem tego wpisu niech będą słowa Arsybiskupa Sheena. Do miłego!