Archiwum kategorii: Myśli zwyczajnie niezwyczajne

Największy Przegryw świata

Tę ikonę namalował (lub napisał – jak kto woli) pan Grzegorz Niemyjski. Otrzymałem ją od niego i jego żony prawie dwa lata temu. Dopiero przed trzema miesiącami zrozumiałem, jak wielką treść przedstawia – największego Przegrywa świata. Dzięki Bogu właśnie KOGOŚ TAKIEGO!  Czytaj dalej

Apostoł-Morderca

Mówimy, że spadł z konia, chociaż Dzieje Apostolskie wcale tak nie opisują tego zdarzenia. Mówimy o nim „Apostoł Narodów” – i w sumie to dobrze, jednak prawdą jest, że był faryzeuszem i mordercą. Nie wiem, czy kiedykolwiek popatrzyliście na Pawła z tej perspektywy, z jakiej kiedyś sam na niego spojrzałem: MORDERCY, który zaczął KOCHAĆ…

Czytaj dalej

Uf! Uf! A nie! To jednak zima… Hu-Hu-Ha!

Ostatnie, mroźne dni, wymusiły u mnie trochę myśli, z których najpiękniejszą okazuje się ta dotycząca Boga. Bo oto nastąpił taki moment w moim życiu, że w ogóle nie mam zielonego pojęcia, co powinienem zrobić z tym „moim życiem”. Ale zrozumiałem, że ja wcale nic nie muszę robić. No prawie! Bo jednak jedna rzecz zależy rzeczywiście tylko ode mnie. 

Czytaj dalej

Miłość MUSI MIEĆ SMAK!

Nadzieja może ponownie zapłonąć tylko dzięki miłości, która pełna wiary trwa nieustannie. Nawet wobec burz, wichrów, huraganów – ona trwa, bo wierzy w ten świat, czasami podły i zły, ale przede wszystkim piękny. Miłość jest wyjątkowa pod tym względem, że nawet jeśli zaginie w nas wiara, zgaśnie nadzieja,  to będziemy cierpieć na głód miłości. Wciąż będziemy pragnąć miłości!

Wielu ludzi mówi, że nadzieja umiera ostatnia.

Tak, tylko jeden płomień prawie nigdy nie gaśnie. To płomień nadziei. Ale nadzieja niewytłumaczalnie podtrzymywana jest przez miłość, nawet taką, która jest już tylko aktem tęsknoty. Tęsknoty pełnej wiary…

Wiara bez miłości będzie pełna goryczy i niespełnionych ambicji. To miłość nadaje smak wierze, sprawia, że nie jest ona cierpka, ale smakuje wybornie! Kiedy wiara stapia się wraz z miłością w jedno w nadziei – wtedy smak wiary jest tak pełny, że aż nie do opisania.

Miłość jest solą nadającą charakteru  wierze i wciąż roznieca płomień nadziei, rozpala go na nowo w każdej chwili.

Czym byłby ten świat, jeśliby zabrakło w nim miłości?

Mówi się o przeznaczeniu, ale czym w ogóle jest przeznaczenie? Uważam, że można być przeznaczonym tylko do jednego – do miłości. Bo to ona właśnie rodzi w nas nadzieję, budzi do życia i ponagla wiarę.

Jak często tęsknisz za prawdziwą miłością? Jak często o niej myślisz?

Najgorszy grzech będzie ci wybaczony, jeśli tylko przyjmiesz prawdziwe oblicze miłości, pełnej poświęcenia, tęsknoty za byciem lepszym choćby dla drugiego człowieka. Miłości, która tak bardzo kocha, że aż gotowa jest poświęcić się do końca dla ciebie. Twoje serce musi być wypełnione miłością, bo inaczej umrze za życia. Stanie się kamienne, zimne, nieczułe i głuche na prośby, łzy, uśmiechy czy gesty.

Miłość musi się dawać i nigdy nie może chcieć brać. Bo jeśli zapragnie brać, przerodzi się w pożądanie. Miłość musi być otwarta, bo zamknięta zgnije i stanie się samolubna.

Miłość musi brać w objęcia i wciąż się ofiarowywać. Musi być latarnią na ciemnej drodze, szeptem w chwili samotności, pokrzepiającym gestem w beznadziei i ręką ocierającą łzy z twarzy tego, komu serce pękło z tęsknoty. Miłość musi trwać w nas, bo człowiek bez miłości staje się jedynie kukłą, na której każdy domaluje cokolwiek zechce i człowiek ten stanie się tym, kim inni chcą, by był.

Miłość ma nadawać smak także nam. Jest ona solą, która, jeśli będzie zwietrzała, stanie się obrzydliwością dla innych. Zostaniemy wtedy wypluci. Po prosu wyrzuceni jak śmieci, odrzuceni, jak każdy, kto zamiast kochać miłością dającą, kocha samego siebie miłością samolubną.

To miłość w nas sprawi, że w innych zapali się być może płomień nadziei. To miłość w nas obudzi wiarę w kimś innym. Jeśli nasza miłość będzie nadawała smak wierze i wspólnie będą rozniecać płomień nadziei w nas – staniemy się szepczącą latarnią na ciemnej drodze, do której jakiś przechodzień przytuli się, bo będzie emanowała ciepłem, spokojem i dobrem i wskaże drogę temu, kto być może zagubił się na złych drogach życia.

Tylko trzeba przyjąć miłość do swojego serca i uwierzyć w to, że nadzieja naprawdę może płonąć.

Głodujemy…

Jeszcze nigdy ludzie nie byli tak bardzo głodni miłości. Jak wielu ludzi głoduje! A jest to śmiertelne głodowanie! Śmiertelny głód miłości, głód dobra, głód pokoju i przebaczenia!

Dziś widziałem po raz kolejny taki obrazek: ktoś podwozi człowieka. Ten człowiek wychodzi i z uśmiechem na ustach się żegna. Miłe słowa, pozdrowienia dla rodziny tego, który podwoził, życzenia miłego dnia. Kiedy ten podwożony człowiek zamyka drzwi samochodu i odwraca się, jego uśmiech natychmiast znika. Na jego twarzy maluje się niemalże od razu smutek, jego oczy robią się szare… Zaczyna iść, z każdym krokiem jakby coraz bardziej przytłoczony.

Ten świat głoduje. Naprawdę bardzo głoduje. To takie smutne.

Czułem się jakąś zjawą na ulicy dzisiejszego popołudnia. Jakbym tylko ja się uśmiechał. Minąłem chyba tylko dwie osoby, które uśmiechnęły się do mnie. Reszta – patrzyła na mnie dziwnie. To takie przykre…

„…abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem…” (J 13, 34).