Archiwum kategorii: Biblijnie

#oJedenDzieńBliżej – 11. Słodkie i lekkie

Wiele razy wydawało mi się, że Bóg o mnie zapomniał, że idę sam drogą i nie mam pojęcia, dokąd ona prowadzi. Zastanawiałem się, dlaczego Pan mnie pomija, dlaczego pozostawił mnie na pastwę moich słabości, niemocy i grzechów. Uważałem wielokrotnie, że już nie dam rady, że to koniec, że nie zrobię kolejnego kroku. Przychodził jednak dzień, kiedy zaczynałem rozumieć, że się myliłem. Pan nie odszedł. Nie porzucił. Nie zapomniał. Co więcej – był. Nienachalny, niezauważalny, cichy i pokorny – ale był. Przypomina mi o tym to, co pisze Izajasz: „On daje siłę zmęczonemu i pomnaża moc bezsilnego”. Wystarczy Jemu zaufać. Pan nie porzuca – On odpuszcza nam nasze winy, leczy nasze choroby, ratuje nas od zguby, obdarza zmiłowaniem. Jest zaangażowany w nasze życie, bo jest miłosierny! Bo jest nieskory do gniewu i niesamowicie cierpliwy. W chwilach beznadziei, trudu ponad siły, gdy jesteśmy obciążeni winami – możemy przyjść do Niego. Ten, którego przyjście jest znów #oJedenDzieńBliżej, pokrzepi nas i da nam ukojenie. On sam jest jak oaza w środku pustyni życia, jak źródło na stepach bezsilności, jak odrobina wody, gdy pragnienie jest nie do wytrzymania. Boimy się przyjąć to, czego On od nas wymaga, bo wydaje nam się, że to ponad nasze siły. Ale zapominamy, że Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. To nie nakazy Boga nas przytłaczają, ale nasze grzechy, nasze błędne decyzje, nasze niewierności. Ale Bóg nie odpłaca nam według naszych win. Nie. Bóg obdarza nas niezliczonymi dobrodziejstwami. Problem w tym, że zbyt szybko o każdej dobrej rzeczy otrzymanej od Niego zapominamy. Ja o wielu takich rzeczach zapominam, zamiast Mu dziękować, bo gdyby nie On, byłoby o stokroć gorzej.

Iz 40, 25-31; Ps 103; Mt 11, 28-30

#oJedenDzieńBliżej – 10. Gdzie jesteś?

„Gdzie jesteś?”. Gdzie się ukryłeś? Za krzakami wstydu? W szczelinie lęku? W jaskini poczucia winy? „Gdzie jesteś?”. Dlaczego się chowasz? Wstydzisz się? Boisz się? Nie wiesz, co ciebie czeka? A może trudno jest się przyznać przed samym sobą, że zrobiło się coś złego? „Gdzie jesteś?”. Ukrywasz się za oskarżaniem innych? Szukasz winy w nich, zamiast w sobie? Próbujesz tłumaczyć swoją porażkę wszystkim, tylko nie tym, że to ty zawiniłeś? „Gdzie jesteś? Kto ci powiedział, że jesteś nagi?”. Nikt nie musiał tego mówić, prawda? Doskonale wiesz, że stałeś się nagi w momencie, kiedy zrobiłeś coś, czego nie powinieneś. Grzech nas obnaża – prawdę o nas samych, że jesteśmy słabi, niewierni, że mamy problemy, że nie radzimy sobie z własnymi emocjami, ze strachem, z bólem. Problem w tym, że grzech jedynie to pogłębia, powodując jeszcze więcej niemocy, jeszcze więcej złych emocji, jeszcze więcej strachu i bólu. Wtedy też możesz powiedzieć, że to wina węża, a nie twoja. Rzecz w tym, że decyzję ostatecznie podejmuję ja – nie szatan. Działanie złego kończy się jedynie na próbie oszukania mnie. Niczego za mnie nie zrobi. Jedynie pięknie mnie oszuka. A Bóg i tak zawoła: „Gdzie jesteś?”. To jest niesamowite w Bogu, że kiedy my upadamy, On nas szuka. Zamiast się chować, trzeba wyjść Mu na spotkanie, choć to niesamowicie trudne, bo trzeba przyznać się do porażki. Maryja się nie chowała. Nie miała powodu. Była wierna. Kiedy Bóg obdarzał Ją wszelkim błogosławieństwem, Ona nie udawała, że wie lepiej, tylko przyjmowała to, co dawał Bóg. Pełna łaski. Kecharitomene. Arcydzieło stworzone z miłości przez Boga. To w Niej i w Jej Synu możemy zobaczyć, do jakiego piękna stworzeni jesteśmy. Gdybyśmy tylko przestali się chować przed Bogiem… Gdybyśmy chcieli przyjmować to, co On nam daje – bylibyśmy święci i nieskalani i bez zarzutu. A jednak wolimy się ukryć, karmiąc się wstydem i lękiem, zamiast stawić czoła prawdzie i przyznać się, że sami nic nie możemy, że bez Boga nic się nie wydarzy. Mamy prawo pytać: „jakże się to stanie?!”, a odpowiedź Boga będzie zawsze taka sama: „Duch Święty zstąpi na Ciebie”. To, co stało się w Maryi, może – w jakimś sensie – stać się w nas. Tylko pytanie brzmi: czy złożyłem nadzieję w Tym, którego przyjście jest znów #oJedenDzieńBliżej? Czy raczej nadaj łudzę się, że sam dam radę?

Rdz 3, 9-15; Ps 98; Ef 1, 3-6.11-12; Łk 1, 26-38

#oJedenDzieńBliżej – 9. Tylko się nie bój

Przyjdzie taki dzień, kiedy my, Odkupieni, powrócimy do domu. Przyjdzie taki dzień, kiedy step rozkwitnie, a pustynia stanie się pełna życia, bo wytrysną na niej zdroje wód. Przyjdzie taki dzień, gdy smutek i wzdychanie ustąpią miejsca radosnym śpiewom. Przyjdzie taki dzień. Nie bój się. Przyjdzie na pewno, bo będzie to moment przyjścia samego Boga. Ba! On JUŻ przychodzi! Zbliża się, bo chce naszego zbawienia! On jest blisko, tuż za zakrętem, zbliża się do drzwi, zaraz wyjdzie z cienia. Nie bój się. Już za moment, za chwilę, usłyszysz słowa Jezusa: „Odpuszczone są ci twoje grzechy. Wstań, weź swoje łoże i idź do domu”. Tylko przestań się bać. W końcu znajdą się ludzie, którzy podniosą ciebie i zaniosą do Chrystusa, byś mógł te słowa usłyszeć. W końcu ktoś pochyli się nad tobą, wyciągnie pomocną dłoń. Może i strach jest paraliżujący, może i niemoc jest przytłaczająca, a beznadzieja sprawia, że ciężko jest już uwierzyć w to, że cokolwiek może się zmienić. Nie bój się. Ten, którego przyjście jest znów #oJedenDzieńBliżej sam obdarzy ciebie szczęściem. Jego zbawienie naprawdę jest już blisko. Twoje zbawienie, twoje odkupienie, już za chwilę, za moment staną się faktem. Nie pozwól, by lęk rządził w twoim życiu. Chrystus jest większy niż zło. Chrystus jest potężniejszy niż grzech. Chrystus jest WIERNY! On sam przychodzi, by nas zbawić. On sam biegnie, by ciebie ratować. Nie bój się. Pan nie zawiedzie. On ciebie nie ominie. Chrystus będzie o ciebie walczył do końca byś ty mógł skakać i krzyczeć z radości. Zobaczysz. Tak będzie.
Iz 35, 1-10; Ps 85; Łk 5, 17-26

#oJedenDzieńBliżej – 8. Pocieszajcie mój lud

Już dwukrotnie chciałem przestać pisać te posty. Powodem jest to, że w tym roku adwentowe Słowo przenika mnie tak mocno, że w ogóle nie jest to miłe uczucie. To mnie przerasta, bo Słowo wydobywa ze mnie tak wiele, że czasami piszę posty z zaszklonymi oczami. Nawet teraz, kiedy czytam: „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud! – mówi wasz Bóg”. Przecież to jest piękne! Bóg woła, by POCIESZAĆ Jego lud, bo nasza nieprawość została odpokutowana, bo już odebraliśmy słuszną karę, bo czas naszej służby się już zakończył. Czasami wydaje się nam, że mija już zbyt dużo czasu w trudzie, że to, co złe nie ma końca. Ale jeden dzień dla Boga jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat, jak jeden dzień. Bóg widzi dalej. Bóg wie, że to jedynie krótka chwila, nie wieczność cierpienia. Że to lekarstwo jest nam potrzebne. Po co? Może właśnie po to, byśmy się nawrócili, czyli zmienili sposób naszego myślenia, byśmy zrozumieli, że sami nie damy rady, że jesteśmy zbyt słabi, że potrzebujemy Go – Boga, który ma moc sprawić, że gwiazdy rozsypią się w ogniu, a nam nic się nie stanie. Potrzebujemy Boga, który jedyny ma moc obdarzyć nas szczęściem trwałym i prawdziwym, nie tym pseudo-szczęściem, którym karmi nas świat. „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!”. Jak ja potrzebuję tego pocieszenia! Jak bardzo tęsknię za słowem otuchy! Chcę usłyszeć, że już wystarczy, że moje grzechy są już odpokutowane. Nigdy nie będę godzien rozwiązać rzemyk u sandała Mocniejszego, którego przyjście jest #oJedenDzieńBliżej. I nawet nie chcę tego robić. Pragnę raczej czegoś zupełnie innego – by Ten, który chrzci Duchem Świętym, wziął mnie na swoje ramiona i zaniósł tam, gdzie powinienem być. By zaniósł mnie do domu. Do stada. Tam, gdzie moje miejsce – przy Nim. Tak, chcę by to była moja nagroda: otarcie łez, pocieszenie, przygarnięcie, pokój serca, sprawiedliwość i zbawienie. Po prostu chciałbym, żeby był blisko.

Iz 40, 1-5,9-11 ; Ps 85 ; 2P 3, 8-14 ; Mk 1, 1-8

#oJedenDzieńBliżej – 7. Nie martw się

Przyjdzie taki dzień, kiedy już nie będziesz płakać. Nadejdzie taka chwila, kiedy Bóg okaże łaskę gdy tylko usłyszy Twój głos. Ledwie usłyszy, a już odpowie! Nie martw się. Nawet jeżeli teraz Bóg podaje ci chleb ucisku i wodę utrapienia, to nie znaczy, że ciebie porzuci, odrzuci, wyrzeknie się ciebie. Nie. On już od ciebie nie odstąpi. Ten chleb ucisku i woda utrapienia mogą być jedynie gorzkim lekarstwem w Jego rękach. Lekarstwem, które uzdrowi, uleczy, przemieni twoje i moje życie, by nasze oczy mogły patrzeć na naszego Mistrza, Nauczyciela i Zbawiciela, a nasze uszy by mogły Go usłyszeć, kiedy wskazuje drogę. Nawet jeśli dzisiaj wszystko jest beznadziejnie – nie martw się. Pan opatrzy rany swojego ludu i uleczy jego sińce po razach, uleczy złamanych na duchu i będzie opatrywał nasze rany. Wiesz dlaczego? Bo wie, że bez niego będziemy jak owce bez pasterza. Jezus patrzył na tłumy i widział, jak bardzo byli znękani i porzuceni. I litował się nad nimi. Więc nie martw się… Nawet jeśli się pogubiłeś, odszedłeś od stada, nie wiesz, którą drogą powrócić, to Ten, którego przyjście jest #oJedenDzieńBliżej wyśle kogoś do ciebie, być może  już wkrótce, by powiedział ci, że Jego królestwo jest już blisko. Że Pan ciebie szuka. Że znajdzie. Że opatrzy twoje rany. Że już nigdy, NIGDY nie będziesz czuł się samotny. I już nigdy nie będziesz gorzko płakał.