Koronawirus jest zagrożeniem. Co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości. Wielu już zabrało głos. Ogromna ilość ludzi wyraża swoje opinie na blogach, w felietonach, artykułach, wpisach na FB, w komentarzach, na grupach… O samym koronawirusie nie będę pisał. Chcę natomiast powiedzieć o czymś, co mnie najbardziej zasmuca – o Kościele, w którym koronawirus obnażył największą ranę. Tą raną jest podział.
1. Przeciwnicy i zwolennicy
Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to wszystkie wpisy dotyczące niewierzących Biskupów, którzy nakazali zamknąć świątynie we Włoszech. Później lawina krytyki wobec tych polskich Biskupów, którzy prosili o to, aby komunię świętą przyjmować w taki sposób, by jak najmniej narażać siebie i innych. Stąd pojawiła się prośba o przyjmowanie Komunii na rękę. Wtedy – jeśli jeszcze była we mnie jakaś wiara w to, że nasza wspólnota Kościoła w Polsce potrafi być zjednoczona – iluzoryczna bańka pękła.
Z jednej strony przeciwnicy Komunii na rękę. Z drugiej przeciwnicy Komunii do ust. W międzyczasie pojawili się przeciwnicy przeciwników Komunii na rękę, a chwilę później głos zabrali przeciwnicy przeciwników Komunii do ust. Może i jeszcze bym to zniósł (każdy przecież ma prawo do wyrażania własnych opinii), jednak kiedy wczytałem się w komentarze moich sióstr i braci w wierze, to po prostu się zdenerwowałem. Poziom dyskusji żaden, jednak wielu potrafiło obrazić, zwyzywać, pomówić. A Jezus mówił: „Nie osądzajcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie i was osądzą” (Mt 7, 1-2a).
W tych skrajnych emocjach, które we mnie się pojawiły, nie chciałem nigdzie zabierać głosu. W następnych dniach ogłoszono, że tylko 50 osób może być w kościele podczas sprawowanej Eucharystii. Były też przypadki, kiedy Biskup nakazał zamknięcie kościołów dla wiernych. Wtedy jeden ze studentów napisał na FB: „Oto koronawirus wygrał z Jezusem”. Chwilę później ktoś podesłał mi artykuł, w którym cytowano Biskupa zachęcającego do korzystania z wody święconej i do przyjmowania Komunii do ust, bo to przecież Chrystus, a Chrystus krzywdy zrobić nie może. Na koniec wczorajszego dnia dostałem też wiadomość od znajomego, do którego kleryk z jednego z Seminarium napisał, że ich Rektor zakazał im stosowania norm wydanych przez ich Biskupa, bo jak stwierdził, jest to niewiara w realną obecność Chrystusa w Eucharystii (sic!).
Jestem tylko magistrem teologii. Nikim nadzwyczajnym. Jednak pomyślałem sobie wtedy, że warto zarówno tego Biskupa, jak i Rektora, wysłać na studia filozoficzno-teologiczne. Bo braki mają ogromne.
2. Nie wystawiaj na próbę
Słuchaliśmy niedawno Ewangelii o kuszeniu Jezusa. Szatan DOMAGAŁ SIĘ tego, by Jezus skoczył z urwiska, bo przecież jest napisane, że Aniołowie będą chronić wybrańca Bożego. Pamiętacie, co odpowiedział Jezus? „Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4, 7). Koniec tematu. Nie skoczył.
Przypisywanie Eucharystii jakiegokolwiek działania magicznego, jest przede wszystkim i nade wszystko sprzeczne z nauką Kościoła. Twierdzenia, że „Jezus nie może skrzywdzić”, to zapomnienie o jednej, ważnej zasadzie, że łaska buduje na naturze. Jedno bez drugiego się nie uda. Ponadto sama zasada transsubstancjacji jest prosta: zmienia się istota, ale przymioty pozostają. Chleb przestaje być chlebem, staje się Ciałem Chrystusa, jednak wszystkie przymioty (smak, zapach, kruchość, etc.), to nic innego jak przymioty Chleba.
Mamy też cuda Eucharystyczne w Sokółce i w Legnicy. Cuda dlatego, bo prócz substancji zmieniła się również materia. Mówiąc bardziej dosłownie: zmieniła się nie tylko istota, ale również przymioty. Chleb przestał być chlebem, a przymioty chleba zmieniły się w przymioty fragmentu serca. I teraz ważne pytanie: czy te fragmenty serca stały się wolne od jakichkolwiek bakterii, wirusów i tak dalej? Otóż nie.
I taka sama zasada jest z Eucharystycznym pokarmem. Nie staje się w cudowny sposób wolnym od bakterii i wirusów. Gdybyśmy stali się nagle wyznawcami kafarnaizmu, to zjadalibyśmy fizyczne Ciało Chrystusa, prawie jak kanibale. Czy to uchroniłoby nas od wirusów i bakterii? Otóż nie. Bo Chrystus żyjąc na tym świecie, był tak samo nosicielem bakterii i wirusów. Bo był do nas podobny WE WSZYSTKIM, oprócz grzechu (por. Hbr 4, 15).
Twierdzenie, że jeśli wierzysz w obecność Chrystusa w Eucharystii, to wirus na ciebie nie przejdzie, jest wystawieniem Pana Boga na próbę. Bo dziwnym trafem kapłani umierają na koronawirusa tak samo, jak świeccy.
O wodzie święconej nie będę już się rozpisywał. Bo to sakramentalium, nie Święty Sakrament. Szkoda zużywać klawiaturę.
3. Fides et ratio
Święty Jan Paweł II wydał taką dość ciekawą encyklikę „Fides et ratio” – wiara i rozum. Bardzo upraszczając zagadnienie tej encykliki dla potrzeb tego wpisu, sformułuję tezę w dość krótki sposób: uprawiając teologię należy wznosić się na dwóch skrzydłach – wiary i rozumu. Jedno bez drugiego nie da pełnej odpowiedzi. Jedno bez drugiego jest ułomne i nie pozwala przekroczyć pewnych granic poznania. Wspólnie mogą więcej. Uzupełniają się, jeśli są stosowane w takich samych proporcjach. Jedno nie może pomijać drugiego.
I tutaj wracamy trochę do początku, bowiem po raz kolejny należy zauważyć, że Jezus podczas kuszenia zrobił dokładnie to samo – użył wiary i rozumu. Ślepa i bezrozumna wiara nakazałaby skoczyć, ale rozum podpowiedział, że nie wolno wystawiać Pana Boga na próbę. Dlatego napiszę to bardzo łopatologicznie: może i twoja wiara nakazuje ci przyjmowanie Eucharystii, ale nie bądź głupi! Miej rozum! Nie wystawiaj Pana Boga na próbę! Eucharystia nie jest magicznym talizmanem! Święta Faustyna zapisała w swoim „Dzienniczku” ważne słowa Jezusa: „Większą mi oddajesz chwałę przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia” (Dz. 894). Skoro twój Biskup coś nakazuje, to bądź mu posłuszny. W tym jednym chociaż. Wiara i rozum. Razem muszą działać.
Poza tym cała ta walka o Komunię do ust/nie do ust/na rękę/nie na rękę. Tam, gdzie Kościół się wypowiedział, tam też jest sprawa zamknięta. W „Ogólnym wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego” napisane jest jasno i wyraźnie: „Przystępujący do Komunii świętej odpowiada: Amen i przyjmuje Najświętszy Sakrament do ust lub, jeśli jest to dozwolone, na dłoń, według swego uznania” (OWMR 161). Czyli to WIERNY, nikt inny, decyduje o tym, w jaki sposób pragnie przyjąć Ciało Pańskie. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwość, to odpowiedź jest prosta: to ty wybierasz, jaka postawa w danym momencie jest dla ciebie najlepsza, godna i bezpieczna. Kościół naprawdę uważa swoich wiernych za mądrych ludzi, którzy potrafią podjąć własną, dojrzałą decyzję. I szanuje ich decyzje.
4. Tu nie chodzi tylko o ciebie
W tym wszystkim trzeba mieć świadomość, że sprawa bezpieczeństwa nie dotyczy jedynie ciebie. Wiara jest nam bardzo potrzebna, jednak nikt nie zwalnia nas ze zdrowego rozsądku i używania rozumu. Jestem przekonany, że Jezus jest tego najlepszym przykładem, a scena kuszenia pokazuje to w bardzo dobitny sposób.
Nie wiem, czy kwestia wirusa jest karą Bożą, czy tylko głupotą ludzką. Z jakiegoś jednak powodu Pan Bóg dopuścił do tego, co się dzieje. Rozmawiając z zakrystianką w moim kościele parafialnym stwierdziłem, że nigdy bym nie powiedział, że to kara od Boga, jednak na pewno stwierdziłbym, że to dopust Boży, który ma zerwać jakąś dziwną zasłonę, pod którą ukryte jest to, o co chodzi tak naprawdę Panu Bogu. Dzisiaj wiem, co to za zasłona. Nazwałbym ją „udawaną zasłoną jedności”. Oto wyszła prawda o nas, Wspólnocie Kościoła, który jest podzielony. Bóg ukazał nam ogromną ranę w swojej Oblubienicy – Kościele. Rozłam i podział. Jedni przeciwko drugim.
Nawet w tak trudnej sytuacji, jaką jest pandemia wirusa, nie potrafimy mówić jednym głosem, przyjąć jednej postawy.
Wołanie do Boga o miłosierdzie musi iść w parze z jeszcze jedną postawą: nawróceniem. Noszę w sobie niełatwe przekonanie, że Bóg oddali od nas pandemię wirusa, jeśli uznamy swoją grzeszność, przestaniemy pogłębiać podział, jeśli w akcie posłuszeństwa zostaniemy w naszych domach, jeśli nasza wiara będzie szła w parze z rozumem i rozwagą, przezornością i miłością bliźniego.
Z drugiej strony pamiętajcie też o waszych parafiach. Jeśli nie idziecie do kościoła, korzystając z dyspensy, to zadbajcie o potrzeby waszych Duszpasterzy. Na stronach parafialnych często podany jest numer konta. Zróbcie dopisek: „darowizna na cele religijne”, to nawet od podatku sobie odpiszecie. A nasze Parafie bez naszego wsparcia materialnego, nie będą mogły funkcjonować.
I módlmy się za siebie. Tu nie chodzi tylko o mnie, czy o ciebie. Tu chodzi o wszystkich ludzi. Bóg jest z nami. Pomoże nam przez to przejść. Tylko nie ryzykujmy zdrowia naszego, naszych bliskich i innych ludzi.