Eliasz był prorokiem jak ogień, a jego słowo płonęło jak pochodnia, bo cały był zakochany w Bogu. Nie zgadzał się na jakiekolwiek układy z innymi bożkami i jasno nazywał zło złem. Jego gorliwość była największą bronią. Nie znaczy to, że nie miał momentów zwątpienia – ale ostatecznie szedł w imieniu Adonai, czynił wszystko, czego domagał się Elohim. Gdy tylko wyszeptał prośbę, spadł ogień z nieba i pochłonął ofiarę złożoną Bogu. Eliasz był jednoznaczny w miłości i wierności, nawet gdy był prześladowany i groziła mu śmierć. Rozpalony miłością i gorliwością został zabrany na ognistym rydwanie wprost do Nieba, przed tron Tego, którego miłował ponad wszystko. A jednak w Mądrościach Syracha jest powiedziane o nim: „masz uśmierzyć gniew, nim zapłonie, by zwrócić serce ojca do syna i pokolenia Jakuba odnowić”. Eliasz miał więc zakończyć poróżnienia między ludźmi. I była to misja Chrzciciela, który prowadził życie niejako w duchu Eliasza. Jadł szarańczę, nosił skurzany pas i odziany był w płaszcz ze skóry zwierzęcia. Tak, jak Eliasz. Płonął gorliwością i miłością – jak Eliasz. Był prześladowany – jak Eliasz. I tu dotykamy sedna – jeśli mocno przylgniesz do Boga, nie spotka cię zbyt dużo dobra ze strony ludzi… Nie ma co się łudzić… Eliasza prześladowano, Jan cierpiał, Jezusa ukrzyżowano. A co łączy ich wszystkich? Jednoznaczna miłość i wierność Bogu. Jednak nie ma powodów do lęku, bo Ten, który zasiada nas cherubami, przyjdzie nam z pomocą, doda sił do dźwigania ciężaru pomówień, bolesnych ocen, szyderczych uśmiechów i złowrogiego szeptania. Pan, którego przyjście jest #oJedenDzieńBliżej, który jest Miłością, chce byśmy płonęli jednoznacznie tym samym – miłością i wiernością. Mimo wszystko – płoń. Wbrew ludziom, którzy będą szydzili – płoń. Wbrew sobie i własnej słabości – płoń! Wtedy możesz doświadczyć najwspanialszych cudów. Tylko miej odwagę płonąć.
Syr 48, 1-4,9-11; Ps 80; Mt 17, 10-13